Zapraszam do mojej Facebookowej grupy:
W pierwszym swoim artykule słowa tanatokosmetyka użyłem tylko raz, pomimo że jest ono najpowszechniej stosowane w Polskiej branży funeralnej. To słowo symbol, oznacza zarówno wielkie oszustwo jak i podstawową przeszkodę w profesjonalizacji naszego zawodu.
Od lat obserwuje jak pojawiają się kolejne osoby po dwudniowym kursie, przekonane o własnej wyjątkowości. Niestety nie jesteście wyjątkami tylko regułą, spoglądając na ilość wydanych certyfikatów z poszczególnych instytucji szkoleniowych i dzieląc tą liczbę przez ilość powiatów, otrzymujemy mniej więcej stu tanatokosmetologów na jeden powiat. Część z was będzie oburzonych faktami jakie przedstawię i je zignorują, macie do tego prawo. Artykuł ten ma z jednej strony nauczyć pokory i krytycyzmu, z drugiej zakończyć wykorzystywanie ludzkiej niewiedzy dla finansowych korzyści. Tylko zakończenie tego zbiorowego urojenia, pozwoli stworzyć fundamenty dla profesjonalizacji zawodu balsamisty. Powiedzenie głośno prawdy o tym czym jest i dlaczego powstała tanatokosmetyka, jest głównym celem tego artykułu.
Geneza tej profesji jest prosta. Mamy z jednej strony zakłady pogrzebowe a z drugiej potencjalnych balsamistów. Na początku kurs pod patronatem Hygeco trwał wiele miesięcy, kosztował przez to też odpowiednio więcej pieniędzy. Firma pogrzebowa potrzebowała pracownika u siebie, a nie na rocznym kursie. Osoba prywatna natomiast nie posiadała zwykle dostatecznych środków ani czasu, by zostać balsamistą. To wszystko złożyło się na decyzję, której skutki odczuwamy po dziś dzień. Stworzono kierunek atrakcyjny finansowo w systemie weekendowym, ograniczając zakres poruszanych na nim tematów do minimum. Nazwano go ładnym, pustym terminem, który z czasem zaczął żyć własnym życiem. Pierwszym urojeniem była aura wyjątkowości jaka otaczała tanatokosmetykę. Kończysz w końcu zaawansowany kurs u szanowanego specjalisty. Czy jednak dwa dni to wystarczający czas by poznać tak skomplikowana profesję? Nie. Pod znakiem zapytania pozostaje to czy ów instruktor ma wiedzę która pozwala jedynie wypełnić 16 godzin zajęć, czy też został zmuszony do ograniczeń przez odgórną decyzję danej firmy. Znam tylko jedną osobę która nie chciała uczestniczyć w tym procederze, uważając go za zjawisko szkodliwe.
Czym jest tanatokosmetyka? Zawiera się w niej w mocno ograniczonym zakresie rekonstrukcja pośmiertna i makijaż rekonstrukcyjny. Podstawowe podręczniki dotyczące tych zagadnień to przeszło 1000 stron wiedzy. Ile z tego możecie opanować w ciągu 2 dni? Niewiele, a raczej praktycznie nic. Spoglądając jednak od strony instruktora - 3 osoby na kursie to 3 x 2500 zł, bardzo dobry zarobek za weekend pracy. Kilka osób już dorobiło się w ten sposób majątków a kolejne już zaczynają się dorabiać.
W każdym swoim artykule staram się podkreślać dobitnie jedną kwestię. Każdy aspekt przygotowania osoby zmarłej, jest nie tylko o wiele bardziej skomplikowany niż pokazują to polskie kursy, ale stoi za nim wiedza naukowa na akademickim poziomie. Makijaż rekonstrukcyjny to nie nakładanie na każdego kolejnego zmarłego tego samego beżowego podkładu. Rekonstrukcja pośmiertna to nie łatanie dziur w gumowej głowie ani wkładanie ręcznika w nogawkę. Balsamacja to nie samo wstrzykiwanie płynu w tętnice i jakoś to będzie. Kiedyś z ciekawości zajrzałem na stronę Teb Edukacja czy jest drugi taki zawód, który stawia kursantowi tak niskie wymagania. Nie ma. Kurs obsługi kasy fiskalnej trwa dłużej... a mówimy o ciele człowieka w całej jego skomplikowanej i pięknej strukturze anatomicznej. Przyjrzyjcie się sobie w lustrze i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy to co widzicie nie jest piekielnie trudne do odwzorowania, zarówno pod względem koloru jak i kształtu.
Muszę jeszcze na sam koniec poruszyć jeden z bardziej. Irytujących tematów – tanatokosmetolożki i tanatokosmetologów w dobie internetu. Kariera Nikosia Dyzmy miała swój początek na cmentarzu, w 21 wieku ilość karier tego typu osiągnęła zawrotną liczbę. Dwudniowy kurs nie zrobi z żadnej osoby specjalisty, ale dziennikarz o usposobieniu pożytecznego idioty już posiada takie zdolności. Mylenie podstawowych pojęć, opowieści o osuszającej balsamacji i fantazje o rekonstrukcjach ciał z wypadków przy pomocy jednej beżowej paletki. Ten fragment dedykuję właśnie dziennikarzom, rzetelność i krytycyzm to powinna być podstawą waszego zawodu. Produkujecie gwiazdy które wyrastają na mentorów dla laików, tymczasem ich wiedza u profesjonalistów budzi uśmiech politowania. Jeśli waszym celem jest dostarczenie nam rozrywki, to faktycznie te wszystkie wywiady są kabaretem niskich lotów. Kabaret jednak kiedyś się kończy, a człowiek dla którego ten zawód jest pasją, na koniec dnia czuje jedynie zniesmaczenie.
Kolejna kwestia to także kolejne urojenie. Można spotkać stwierdzenie że certyfikat z tanatokosmetyki jest honorowany na zachodzie Europy, a polscy specjaliści są tam rozchwytywani. To tylko prawda w części, są rozchwytywani a i owszem. W końcu to amerykański poziom wyszkolenia stąd Kentucky Fried Chicen chętnie przywita was w swoich szeregach. Niestety, zdobyty przez was certyfikat prawdopodobnie nie otworzy wam drzwi nawet do pracy w polskiej firmie pogrzebowej.
Fakty jakie przedstawiłem są dość brutalne. Pomimo moich usilnych prób nie mogłem się powstrzymać od żartobliwych, a jednocześnie dosadnych metafor. Ciężko jest brać na poważnie twór będący z definicji niepoważnym. Obserwując to całe środowisko można łatwo zauważyć, że merytoryczne argumenty nie wystarczą. Tezy w nich zawarte nie będą najczęściej możliwe do odróżnienia dla laika (zasinienia vs plamy opadowe – to jaskrawy przykład). Mam cichą nadzieję, że powyższy tekst zadziała na was trzeźwiąco. Dzięki temu wybierając swoją drogę kariery, dwa razy się zastanowicie podejmując tak ważną decyzję. Dziennie na skrzynkę pocztową zakładów pogrzebowych w całej Polsce trafiają oferty od kilku tanatokosmetologów. Dalszy los tych ofert jest łatwy do przewidzenia.
Wracając do tanatokosmetyki dodam jeszcze jedną rzecz. Ten artykuł wypowiada na głos to wszystko co dla kilku osób w Polsce jest oczywiste. Żaden autorytet nie zwalnia z myślenia, nawet jeśli jest bohaterem wyjątkowo poczytnej książki. Rocznie w USA powstają setki profesjonalnych artykułów, co jakiś czas wydawane są podręczniki z uaktualnioną o nowe techniki wiedzą. Znajdźcie mi jeden artykuł polskiego instruktora, traktujący o balsamacji lub rekonstrukcji pośmiertnej. Nie znajdziecie – za to znajdziecie setki wywiadów, a w każdym z nich te same głupie pytania i odpowiedzi. Na koniec uprzedzam, książka z banałami pisanymi w podpunktach dla zwiększenia objętości, nie jest profesjonalną publikacją. Autor tego podręcznika stwierdził że jest on ceniony w branży, szkoda że nie dodał że tylko przez niego samego.
Życzę wam wszystkim pokory wobec tej pięknej profesji i większego krytycyzmu wobec rodzimych specjalistów. Pacjent mający urojenia dopiero po konfrontacji z rzeczywistością może w pełni wyzdrowieć i zacząć nowe życie.