Zapraszam do mojej Facebookowej grupy:

 

 

 

 

 

 

 

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.

14 sierpnia 2024

Wskazówki dla przyszłych balsamistów
i nie tylko
Autor: Damian Giermakowski 

 

 

W poniższym artykule podzielę się z wami własnym doświadczeniem. Życie balsamisty może i nie jest usłane różami, ale za to kolców w nim jest pod dostatkiem. Osoba wybierająca tą profesję powinna zadać sobie na początku pytanie – Czy dopisuje mi szczęście? Myślę, że to podstawowy podział osób chcących pracować w prosektorium, część z was wygra los na loterii i z miejsca zacznie pracę w zawodzie. Druga, liczniejsza grupa to ci, którzy podobnie do mnie, zaczną długi uciążliwy bieg z wieloma przeszkodami. Niektórzy zrezygnują, inni będą biec dalej.

 

I tak pewnego wigilijnego poranka, młody i dość atrakcyjny student filozofii o imieniu – żeby wam nie ułatwiać o kim piszę – Dragon. Trafił na samym końcu gazety z ogłoszeniami, na krótki anons tej treści: „Zakład pogrzebowy zatrudni pracownika biurowego”. Dragon pomyślał – Cholernie interesująca praca... i zadzwonił pod podany numer. To był początek tułaczki, która trwa po dziś dzień. Pewnie się domyślacie, że bohaterem tej historii jestem ja. Moja droga wiodła przez 3 duże firmy pogrzebowe, a w każdej z nich z absurdalnych powodów blokowano mi drogę do wykonywania tego zawodu. W jednej proponowano mi zajęcie się liternictwem nagrobnym, zamiast balsamacją. Druga firma nie była zainteresowana wysłaniem mnie na kurs, a właściciel trzeciej stwierdził że po szkoleniu odejdę do konkurencji. Nie poddałem się, dzięki tym doświadczeniom mogę nieco przygotować was na problemy z którymi możliwe że także wam przyjdzie się zmierzyć.

 

Osoby pracujące w tym zawodzie można podzielić na dwie grupy – zatrudnionych na etacie i samozatrudnionych. Każda z tych dróg ma swoje plusy i minusy. Na etacie macie stałą pensję, ale gdy firma zapewnia sprzęt i kosmetyki, najczęściej ich jakość jest, delikatnie mówiąc, kiepska. Urlop jest czymś naturalnym i osiągalnym. Możliwość zawodowego rozwoju jest uzależniona od właściciela firmy, podejście zaś do tego tematu bywa różne.

 

Samozatrudnienie to wolność i zniewolenie w jednym, ogromna ilość możliwości zawodowych, ale czas wolny i urlop to pewnego rodzaju luksus. Ja sam nie pamiętam co to urlop, ale gdy praca jest jednocześnie pasją, ten stan rzeczy przestaje ciążyć. Ostatnio otrzymałem telefon od zaprzyjaźnionego zakładu w związku z przygotowaniem ciała w zaawansowanym stanie rozkładu. Podjąłem się zlecenia, wiedząc, że oznacza to dnie i noce spędzone w prosektorium. Ostatecznie rodzina zrezygnowała z przygotowania osoby zmarłej, ale właśnie na to trzeba być gotowym. To zawód, któremu oddajesz życie, a wraz z nim wolny czas... Sam musisz sobie odpowiedzieć czy godzisz się na takie poświęcenie.

 

Kolejnym problemem jest kwestia sprzedaży usługi. Na szkoleniu zostaniecie ładnie nastrojeni frazesami o tym, że dzięki waszej pracy zakłady zyskają na renomie. Otóż większość z nich będzie wasze usługi postrzegała jako problem. Znam przypadki gdzie wydawałoby się zaprzyjaźnione ze mną firmy, przekonywały rodzinę do rezygnacji z balsamacji. Dlaczego? Jeden powód jest taki że łatwiej jest skremować ciało i pochować, niż zabalsamować – zwyczajnie dla zakładu tak jest wygodniej. Drugi powód to poziom wyszkolenia osób trudniących się tą profesją. Na terenie na którym działam, byli balsamiści wątpliwej jakości, a ciała przez nich przygotowane wyglądały lepiej przed zabiegiem niż po nim. Efekt? Firma ze strachu przed kolejną wpadką woli unikać oferowania usługi. Tak jak pisałem na początku, opieram się na własnym doświadczeniu. Bardzo możliwe, że trafił mi się los funeralnego Hioba, a reszta Polski jest znacznie bardziej przyjazna dla przyszłych balsamistów. Nie da się tego jednoznacznie stwierdzić, jedynie poprzez doświadczenie, dlatego zachęcam do wytrwałości nawet gdy piętrzą się przed wami trudności. W tym miejscu chcę podziękować jednej konkretnie osobie. Dostawałem od niej kopa w tyłek gdy tego najbardziej potrzebowałem. Dzięki temu mogłem dalej przeć do przodu pomimo porażek i trudności. Dziękuję za wszystko i kop mnie tak dalej, a wam życzę takiego wsparcia jakie sam otrzymałem.

 

Kolejna rzecz na którą musicie być przygotowani to świadomość, że nie jest to zawód wyboru. Jeśli w tym momencie zakładacie sobie, że nie przygotujecie dziecka do ceremonii pogrzebowej, szukajcie innego zawodu, ten nie jest dla was. Profesjonalista nie dokonuje takich rozróżnień. Przytoczę w tym miejscu słowa Verniego Fountaina gdy wirus SarsCov2 zaczął siać spustoszenie w USA. Przygotował on wytyczne dla balsamistów jak postępować z osobami zmarłymi na Covid oraz jak wykonać zabieg balsamacji wystawiając się na minimalną ekspozycje. To nie była pierwsza epidemia w jego życiu, w latach 70 w USA zbierał śmiertelne żniwo inny wirus – HIV. Pomimo braku wiedzy na temat tego wirusa, Fountain był jednym z niewielu balsamistów którzy znając ryzyko nie odmawiali przygotowania ciał osób zmarłych na AIDS. Ten zawód to także misja, nie możemy zawieść rodzin osób zmarłych gdy nasza wiedza i umiejętności są potrzebne bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

 

Kolejny akapit będzie skierowany także do rodzin osób zmarłych. Balsamacja uchodzi za drogą usługę, jej cena jest podyktowana poziomem trudności tego zabiegu. Wszyscy się zastanówcie, co jest najważniejszym elementem ceremonii pogrzebowej. W moim mniemaniu jest to ta osoba, której ceremonia dotyczy – zmarły. Polska jednak to dziwny kraj, gdzie rodzina nie zleci ubioru osoby zmarłej oszczędzając pieniądze, by następnie wydać je na kwiatowe kompozycje gnijące w cmentarnych kontenerach. Zjawisko podobnego typu obserwuje się w USA i nazywają go direct cremation. W Polsce występuje ono jednak w o wiele większym natężeniu. Powodem, dlaczego rodziny rezygnują z przygotowania osoby zmarłej i z samego aktu pożegnania jest obawa przed kolejnym traumatycznym doznaniem. Mając negatywny obraz w pamięci z jakiegoś wcześniejszego pogrzebu, rezygnacja wydaje im się najlepszym wyborem. To ostatni moment gdy wy, przyszli balsamiści możecie odkręcić ten niekorzystny trend poprzez własną wiedzę i wyszkolenie.

 

Teraz należałoby spojrzeć na samą istotę problemu, nie będę was oszukiwać, na ten moment każdy kurs dostępny w Polsce ma większe lub mniejsze niedoskonałości. Do tego dochodzi koszt zakupu sprzętu i potrzebnych narzędzi. Potem jest zderzenie z rzeczywistością – uświadomienie sobie że instruktor mijał się z prawdą mówiąc, że zakłady czekają na was z otwartymi ramionami. Nie czekają. Trzeba sobie wyszarpać i wygryźć swoja przyszłość w tym zawodzie.

 

To co napisałem nie służy zniechęceniu was do wybrania tej profesji. Po tanatokosmetyce i wszechobecnej terminologicznej „tanato-sraczce” nadszedł czas na ścięcie trzeciej głowy tej ohydnej hydrze. Brak elementarnej uczciwości wobec kursantów podyktowany zwykłą chciwością, takie nosi ona miano. Nie zastanawia się jak ci instruktorzy uzyskali tytuł „specjalisty”? Wiedza na 16 godzin szkolenia, a pieczątka z różnymi wymyślnymi tytułami. Jeśli samemu nadajesz sobie miano specjalisty, to albo jesteś narcyzem albo oszustem. W Polsce natomiast mamy dwa w jednym – narcystycznych oszustów.

 

 

Dobra, koniec złych informacji, uśmiechnij się przyszły balsamisto. Po wieku ciemności w końcu na horyzoncie wzejdzie nowe słońce.

 

 

 

 

WROĆ DO BLOGA